-O, wstałaś już - z zamyślenia wyrwał mnie radosny głos mamy.
-Dobry humor? - zapytałam się jej.
-Każdy dzień wolny jest dniem radosnym - zamiast mamy odpowiedziała mi Asuna, która najwidoczniej była bardziej leniwa ode mnie, ponieważ cały czas miała na sobie piżamę.
-Mogłabyś się chociaż ubrać do śniadania - powiedziałam.
-Są wakacje - wyszczerzyła się. Ona i to jej pozytywne myślenie.
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, ponieważ przed nami pojawiły się dwie przepyszne porcje świeżutkich naleśników.
-Smacznego - powiedziała nam mama.
-Dziękujemy! - krzyknęłyśmy chórkiem.
Razem z Asuną zjadłyśmy wszystko w oka mgnieniu. Kiedy maszerowałam ze swoim talerzem w kierunku zmywarki, usłyszałam dźwięk SMS-a w moim telefonie.
Od: Jessi
Otrzymano: 10:38
"Spotkajmy się o 11:30 w kawiarni "LeCaffe". Opowiem wam o spotkaniu z Michaelem :)"
No tak! Przecież Jessi miała się z nim spotkać w sobotę. Kompletnie o tym zapomniałam.
Spojrzałam się na zegarek i natychmiast zaczęłam panikować. Była 10:40. Miałam zdecydowanie za mało czasu. Zresztą nie po raz pierwszy. Dobrze, że przynajmniej ubrana byłam jak człowiek.
-Mamo wychodzę! - oświadczyłam, gdy już byłam w miarę gotowa do wyjścia.
-Gdzie idziesz?
-Wychodzę z dziewczynami.
-Tylko nie wróć za późno. Razem z tatą chcielibyśmy o czymś z tobą porozmawiać.
-Dobrze.
Wiedziałam, że nie odpuszczą tematu. Na 100% chodzi im o wyjazd. W sumie myślałam o tym w różnych kategoriach. Podzieliłam sobie wszystko na zalety i wady. W moim ogólnym rozrachunku całość nie wypadła źle. Chociaż nie zmieniło to mojego stanowiska w tej sprawie.
Postanowiłam na razie nie zaprzątać sobie tym głowy. Wyjęłam z kieszeni swoje słuchawki i zaczęłam szukać wśród moich piosenek czegoś odstresowującego. Natrafiłam na opening jednego z moich ulubionych anime. Długo nie wytrzymałam i po chwili, idąc przez ulicę, zaczęłam śpiewać:
"Kowareta sekai no sumikko de
Bokura wa sora wo miageteru"
Nie zauważyłam nawet, kiedy doszłam do miejsca spotkania. Jednak dobra muzyka robi swoje. W środku czekała już na mnie Jessi.
-Siemanko, a gdzie reszta? - zapytałam.
-Heeeej, zostałaś mi tylko ty - odparła.
-Co się stało, że nie przyjdą?
-Roxana jest umówiona z Jamesem, ponieważ jego mama ma niedługo urodziny i idą jej wybrać prezent.
-Jak słodko - stwierdziłam - A inni?
-Mary i Andie są dzisiaj na zakupach w galerii,a Tomo, jak sama wiesz, nie lubi słuchać naszych miłosnych rozterek.
-Fakt, może i jest homo, ale swatka z niego marna - zaśmiałam się.
-Dokładnie.
-A tak w ogóle wróćmy do głównego wątku. jak randka z Michaelem?
-Ach... - rozmarzyła się - To było takie miłe spotkanie...
-Co masz przez to na myśli? - uśmiechnęłam się na widok wyrazu jej twarzy.
-Tak jak było ustalone spotkaliśmy się w sobotę. Był punktualnie. Zabrał mnie właśnie tutaj do "LeCaffe" i siedzieliśmy przy tamtym stoliku - wskazała miejsce za mną - Oczywiście jak na prawdziwego dżentelmena przystało zamówił coś dla mnie i dla siebie oraz powiedział, że on dzisiaj za wszystko płaci.
-Widzę, że szczegółowo wszystko zapamiętałaś, hehe.
-No a jakżeby inaczej - uśmiechnęła się - To przecież nasza pierwsza randka. Ale wracając do tematu. Gdy już przyniesiono nam zamówienie, Michael zamiast zacząć jeść, cały czas był wpatrzony we mnie.
-Jak romantycznie! - wymsknęło mi się, mimo iż nie należę do osób wrażliwych na takie rzeczy.
-Nie przerywaj mi - powiedziała cicho Jessi.
-Okey, okey - uspokoiłam się - Kontynuuj.
-Na czym skończyłam? A! Już pamiętam. Michael patrzył się na mnie i patrzył, aż w końcu, speszona, zapytałam się o co chodzi. I wiesz co odpowiedział? - moja przyjaciółka była wyraźnie podekscytowana.
-No dawaj!
-Że moja twarz jest tak piękna, że bez końca się w niej zatracił, a moje oczy są tak głębokie, że się w nich topi - Jessi się zarumieniła.
-Rzeczywiście z niego romantyk - stwierdziłam.
-A potem złapał moją rękę, która leżała na stoliku i puścił ją dopiero pod moim domem. Na koniec jeszcze, jak dżentelmen, pocałował mnie w rękę i życzył dobrej nocy. Od tamtej pory cały czas ze sobą piszemy i dzwonimy do siebie. Niedługo znów mamy gdzieś razem wyskoczyć. Myślisz, że coś z tego będzie?
-Jessi, ależ oczywiście! Na bank wkrótce poprosi cię o chodzenie - zapewniłam ją.
-Mam nadzieję - odparła.
-To może na rozluźnienie myśli skoczymy na mały shopping - zaproponowałam
-Nie musisz mnie do tego zachęcać - Jessi promieniała.
Wiedziałam, że zakupy poprawią jej humor. To była jedna z jej ulubionych rozrywek
Od razu wyruszyłyśmy na podbój pobliskich sklepów. W "East" nie mogłam się zdecydować co kupić. W końcu wybrałam szarą bluzkę z odkrytymi plecami oraz krótkie granatowe spodenki. Jessi zrobiła o wiele większe zakupy. Ja niestety w ostatnim okresie nie byłam zbyt oszczędna.
Z każdym kolejnym sklepem nasze portfele coraz bardziej się kurczyły. W końcu postanowiłyśmy odpocząć.
-Ach, to była męcząca wyprawa - powiedziała Jessi.
-Zdecydowanie - przyznałam jej rację - A tak w ogóle, to która jest godzina?
-Według mojego zegarka jest 15:16.
-Już tyle tu łazimy?
-Najwyraźniej.
-Nie spodziewałam się, że zmajaczyłyśmy na to tyle czasu. Przepraszam, ale muszę wracać do domu. Rodzice mają zamiar odbyć ze mną "rozmowę".
-Domyślasz się może na jaki temat? - zapytała zainteresowana tematem Jessi.
-Tak, zapewne chodzi im o udział w tym projekcie. Będą próbowali mnie do tego przekonać - odpowiedziałam.
-A myślałaś chociaż trochę o tym, aby pojechać?
-Rozważałam naprawdę wiele możliwości, ale to nie jest wcale takie proste.
-Rozumiem. Jednak spróbuj się do tego odnieść choć troszkę przychylniej.
-Spróbuję. A teraz już na serio spadam. Pa!
-Powodzenia z rodzicami. Pa! - krzyknęła Jessi.
- A tobie z Michaelem - odpowiedziałam jej.
Powoli zmierzałam w stronę swojego domu. Wolę być wcześniej i mieć to z głowy. I co ja im niby powiem? Przecież wyraźnie powiedziałam, że nie jadę. Nie widzę w tym problemu.
-Wróciłam! - moje słowa natychmiast rozeszły się po domu.
-Dobrze, chodź do salonu - dobiegł mnie głos mamy.
Już czuję ten poważny ton. Muszę się ogarnąć i podać im rzeczowe argumenty. Od czego by tu zacząć...
-Chcielibyśmy, abyś posłuchała co mamy do powiedzenia. Razem z mamą wiemy, że nie możemy podjąć tak ważnej decyzji za ciebie, ale przynajmniej pragniemy wyrazić naszą opinię jako twoi rodzice. A więc wysłuchasz nas? - tata wyjechał z przemową.
-W porządku. Mówcie.
Pierwsza przekonywać mnie zaczęła mama.
-Shizuko, pewnie ciężko cię będzie przekonać. pani dyrektor już z nami rozmawiała. To był dla ciebie pewnego rodzaju szok...
-Jaki szok? Po prostu nie mam ochoty wlec się za morze, żeby mieszkać z bandą idiotów i chodzić do jakiejś porytej szkółki!
-Ale nie unoś się - kontynuowała mama - Tak jak mówiłam, to musi być straszne. A na dodatek wszyscy cię tam wysyłają, mówią ci co masz robić, wywierają na tobie presję. Z nami będzie inaczej.
-Jasne - prychnęłam.
-Może przejdziesz do konkretów Lizie? - wtrącił się tata.
-Dobrze. Zacznę od tego, że to dla ciebie niepowtarzalna szansa. Projekt jest całkowicie za darmo, a przecież możesz wylecieć do Francji. Spotkasz też nowych przyjaciół, doświadczysz wielu nowych rzeczy...
-Może i spotkam nowych znajomych, ale przez to stracę starych! - wybuchłam.
Już dalej nie mogłam tego słuchać. Łzy momentalnie zaczęły lecieć po mojej twarzy. Po prostu nie chciałam zostawiać mojego życia tutaj, w tyle. Nie potrafiłam. Tak bardzo nienawidzę zmian.
-Shizuka... - moi rodzice byli w szoku.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój! - uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam się i pozwoliłam ulecieć emocjom.
Nie wiem ile tak leżałam, użalając się nad sobą. Kiedy w końcu trochę się uspokoiłam i postanowiłam wszystko jeszcze raz przemyśleć, ktoś zapukał do drzwi.
-Shiz to my... Możemy wejść? - usłyszałam głos Mary.
-Co? - zdołałam wydusić tylko tyle.
-Uznamy to za pozwolenie - Tomo wpadł do mnie jak burza.
-A teraz Shizuko Evelyn Yuuki będziesz się spowiadać - Roxana była pełna energii.
-Zaraz. O co chodzi? Co wy tu robicie? Czy przypadkiem nie byliście zajęci? - byłam zdezorientowana.
-To raczej ty się wytłumacz! - teraz mówiła Jessi.
-Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? - Andie też się dołączyła.
-Ale o czym wam niby miałam powiedzieć?
-O tym, że boisz się, że jeżeli wyjedziesz to nas stracisz...
-Czyżby to sprawka mojej mamy? - wkurzyłam się.
-To jest nieistotne! Ważniejsze jest to, że masz jakieś dziwne lęki. Czy ty do reszty zwariowałaś? ZAWSZE BĘDZIEMY PRZYJACIÓŁMI, rozumiesz? - wykrzyknęła Roxana.
-Wy... - teraz to już ryczałam na dobre, a przecież nie jestem osobą, która łatwo się wzrusza.
-No już, już. Naprawdę myślałaś, że przez to stracisz stare życie? - uspokajała mnie Jessi.
-GŁU-PEK - Tomo się uśmiechnął. Najwyraźniej próbował poprawić mi humor. W sumie troszkę mu się to udało, bo delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jesteście kochani - zrobiłam ze wszystkimi zbiorowy uścisk - Dziękuję wam. I wiecie co?
-Co? - wszyscy byli wyraźnie zainteresowani.
-Jadę - moja odpowiedź zaskoczyła nawet mnie. Teraz tylko pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać co przyniesie mi moja niespodziewana decyzja. Jednak nie jest to moja mocna strona. Ale szczerze, kogo jest?
Pozdrawiam Was Gorąco
Shiz
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tam tara taaaaaaam!!!!!!!!!! I w końcu po tylu męczarniach jest nowy rozdział xD Przepraszam najmocniej tych, którzy czekali, a jednocześnie dziękuję Wam, bo to Wy motywujecie mnie do dalszego pisania <3 Wiem, że rozdziały miały być bardziej regularnie (lol xD), ale nie chcę robić niczego na przymus. Jednak tym razem się postaram! Naprawdę, a w razie czego to mnie troszkę przypiłujcie :D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Siemanko, a gdzie reszta? - zapytałam.
-Heeeej, zostałaś mi tylko ty - odparła.
-Co się stało, że nie przyjdą?
-Roxana jest umówiona z Jamesem, ponieważ jego mama ma niedługo urodziny i idą jej wybrać prezent.
-Jak słodko - stwierdziłam - A inni?
-Mary i Andie są dzisiaj na zakupach w galerii,a Tomo, jak sama wiesz, nie lubi słuchać naszych miłosnych rozterek.
-Fakt, może i jest homo, ale swatka z niego marna - zaśmiałam się.
-Dokładnie.
-A tak w ogóle wróćmy do głównego wątku. jak randka z Michaelem?
-Ach... - rozmarzyła się - To było takie miłe spotkanie...
-Co masz przez to na myśli? - uśmiechnęłam się na widok wyrazu jej twarzy.
-Tak jak było ustalone spotkaliśmy się w sobotę. Był punktualnie. Zabrał mnie właśnie tutaj do "LeCaffe" i siedzieliśmy przy tamtym stoliku - wskazała miejsce za mną - Oczywiście jak na prawdziwego dżentelmena przystało zamówił coś dla mnie i dla siebie oraz powiedział, że on dzisiaj za wszystko płaci.
-Widzę, że szczegółowo wszystko zapamiętałaś, hehe.
-No a jakżeby inaczej - uśmiechnęła się - To przecież nasza pierwsza randka. Ale wracając do tematu. Gdy już przyniesiono nam zamówienie, Michael zamiast zacząć jeść, cały czas był wpatrzony we mnie.
-Jak romantycznie! - wymsknęło mi się, mimo iż nie należę do osób wrażliwych na takie rzeczy.
-Nie przerywaj mi - powiedziała cicho Jessi.
-Okey, okey - uspokoiłam się - Kontynuuj.
-Na czym skończyłam? A! Już pamiętam. Michael patrzył się na mnie i patrzył, aż w końcu, speszona, zapytałam się o co chodzi. I wiesz co odpowiedział? - moja przyjaciółka była wyraźnie podekscytowana.
-No dawaj!
-Że moja twarz jest tak piękna, że bez końca się w niej zatracił, a moje oczy są tak głębokie, że się w nich topi - Jessi się zarumieniła.
-Rzeczywiście z niego romantyk - stwierdziłam.
-A potem złapał moją rękę, która leżała na stoliku i puścił ją dopiero pod moim domem. Na koniec jeszcze, jak dżentelmen, pocałował mnie w rękę i życzył dobrej nocy. Od tamtej pory cały czas ze sobą piszemy i dzwonimy do siebie. Niedługo znów mamy gdzieś razem wyskoczyć. Myślisz, że coś z tego będzie?
-Jessi, ależ oczywiście! Na bank wkrótce poprosi cię o chodzenie - zapewniłam ją.
-Mam nadzieję - odparła.
-To może na rozluźnienie myśli skoczymy na mały shopping - zaproponowałam
-Nie musisz mnie do tego zachęcać - Jessi promieniała.
Wiedziałam, że zakupy poprawią jej humor. To była jedna z jej ulubionych rozrywek
Od razu wyruszyłyśmy na podbój pobliskich sklepów. W "East" nie mogłam się zdecydować co kupić. W końcu wybrałam szarą bluzkę z odkrytymi plecami oraz krótkie granatowe spodenki. Jessi zrobiła o wiele większe zakupy. Ja niestety w ostatnim okresie nie byłam zbyt oszczędna.
Z każdym kolejnym sklepem nasze portfele coraz bardziej się kurczyły. W końcu postanowiłyśmy odpocząć.
-Ach, to była męcząca wyprawa - powiedziała Jessi.
-Zdecydowanie - przyznałam jej rację - A tak w ogóle, to która jest godzina?
-Według mojego zegarka jest 15:16.
-Już tyle tu łazimy?
-Najwyraźniej.
-Nie spodziewałam się, że zmajaczyłyśmy na to tyle czasu. Przepraszam, ale muszę wracać do domu. Rodzice mają zamiar odbyć ze mną "rozmowę".
-Domyślasz się może na jaki temat? - zapytała zainteresowana tematem Jessi.
-Tak, zapewne chodzi im o udział w tym projekcie. Będą próbowali mnie do tego przekonać - odpowiedziałam.
-A myślałaś chociaż trochę o tym, aby pojechać?
-Rozważałam naprawdę wiele możliwości, ale to nie jest wcale takie proste.
-Rozumiem. Jednak spróbuj się do tego odnieść choć troszkę przychylniej.
-Spróbuję. A teraz już na serio spadam. Pa!
-Powodzenia z rodzicami. Pa! - krzyknęła Jessi.
- A tobie z Michaelem - odpowiedziałam jej.
Powoli zmierzałam w stronę swojego domu. Wolę być wcześniej i mieć to z głowy. I co ja im niby powiem? Przecież wyraźnie powiedziałam, że nie jadę. Nie widzę w tym problemu.
-Wróciłam! - moje słowa natychmiast rozeszły się po domu.
-Dobrze, chodź do salonu - dobiegł mnie głos mamy.
Już czuję ten poważny ton. Muszę się ogarnąć i podać im rzeczowe argumenty. Od czego by tu zacząć...
-Chcielibyśmy, abyś posłuchała co mamy do powiedzenia. Razem z mamą wiemy, że nie możemy podjąć tak ważnej decyzji za ciebie, ale przynajmniej pragniemy wyrazić naszą opinię jako twoi rodzice. A więc wysłuchasz nas? - tata wyjechał z przemową.
-W porządku. Mówcie.
Pierwsza przekonywać mnie zaczęła mama.
-Shizuko, pewnie ciężko cię będzie przekonać. pani dyrektor już z nami rozmawiała. To był dla ciebie pewnego rodzaju szok...
-Jaki szok? Po prostu nie mam ochoty wlec się za morze, żeby mieszkać z bandą idiotów i chodzić do jakiejś porytej szkółki!
-Ale nie unoś się - kontynuowała mama - Tak jak mówiłam, to musi być straszne. A na dodatek wszyscy cię tam wysyłają, mówią ci co masz robić, wywierają na tobie presję. Z nami będzie inaczej.
-Jasne - prychnęłam.
-Może przejdziesz do konkretów Lizie? - wtrącił się tata.
-Dobrze. Zacznę od tego, że to dla ciebie niepowtarzalna szansa. Projekt jest całkowicie za darmo, a przecież możesz wylecieć do Francji. Spotkasz też nowych przyjaciół, doświadczysz wielu nowych rzeczy...
-Może i spotkam nowych znajomych, ale przez to stracę starych! - wybuchłam.
Już dalej nie mogłam tego słuchać. Łzy momentalnie zaczęły lecieć po mojej twarzy. Po prostu nie chciałam zostawiać mojego życia tutaj, w tyle. Nie potrafiłam. Tak bardzo nienawidzę zmian.
-Shizuka... - moi rodzice byli w szoku.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój! - uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam się i pozwoliłam ulecieć emocjom.
Nie wiem ile tak leżałam, użalając się nad sobą. Kiedy w końcu trochę się uspokoiłam i postanowiłam wszystko jeszcze raz przemyśleć, ktoś zapukał do drzwi.
-Shiz to my... Możemy wejść? - usłyszałam głos Mary.
-Co? - zdołałam wydusić tylko tyle.
-Uznamy to za pozwolenie - Tomo wpadł do mnie jak burza.
-A teraz Shizuko Evelyn Yuuki będziesz się spowiadać - Roxana była pełna energii.
-Zaraz. O co chodzi? Co wy tu robicie? Czy przypadkiem nie byliście zajęci? - byłam zdezorientowana.
-To raczej ty się wytłumacz! - teraz mówiła Jessi.
-Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? - Andie też się dołączyła.
-Ale o czym wam niby miałam powiedzieć?
-O tym, że boisz się, że jeżeli wyjedziesz to nas stracisz...
-Czyżby to sprawka mojej mamy? - wkurzyłam się.
-To jest nieistotne! Ważniejsze jest to, że masz jakieś dziwne lęki. Czy ty do reszty zwariowałaś? ZAWSZE BĘDZIEMY PRZYJACIÓŁMI, rozumiesz? - wykrzyknęła Roxana.
-Wy... - teraz to już ryczałam na dobre, a przecież nie jestem osobą, która łatwo się wzrusza.
-No już, już. Naprawdę myślałaś, że przez to stracisz stare życie? - uspokajała mnie Jessi.
-GŁU-PEK - Tomo się uśmiechnął. Najwyraźniej próbował poprawić mi humor. W sumie troszkę mu się to udało, bo delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jesteście kochani - zrobiłam ze wszystkimi zbiorowy uścisk - Dziękuję wam. I wiecie co?
-Co? - wszyscy byli wyraźnie zainteresowani.
-Jadę - moja odpowiedź zaskoczyła nawet mnie. Teraz tylko pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać co przyniesie mi moja niespodziewana decyzja. Jednak nie jest to moja mocna strona. Ale szczerze, kogo jest?
Pozdrawiam Was Gorąco
Shiz
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tam tara taaaaaaam!!!!!!!!!! I w końcu po tylu męczarniach jest nowy rozdział xD Przepraszam najmocniej tych, którzy czekali, a jednocześnie dziękuję Wam, bo to Wy motywujecie mnie do dalszego pisania <3 Wiem, że rozdziały miały być bardziej regularnie (lol xD), ale nie chcę robić niczego na przymus. Jednak tym razem się postaram! Naprawdę, a w razie czego to mnie troszkę przypiłujcie :D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------