------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-To naprawdę ty? .
Blondyn podszedł do mnie i z miną pełną szczęścia oraz zdziwienia, zamknął mnie w uścisku.
-Tak bardzo tęskniłem - wyszeptał mi we włosy.
-Ja też - byłam w szoku.
To naprawdę Joshua. Stał tutaj, był ze mną. Tak mi go brakowało. Po tym jak się wyprowadził, nie widzieliśmy się całe pięć lat. Wprawdzie pisaliśmy do siebie, ale po jakimś czasie kontakt się urwał. Byliśmy w końcu jeszcze dziećmi. Traktowałam go jak członka rodziny. Był dla mnie kimś bardzo ważnym. Praktycznie wychowywaliśmy się razem. Zawsze mnie bronił i bawił się ze mną, gdy byłam smutna. Cieszę się, że prawie nic się nie zmienił. Nadal był tym czułym, opiekuńczym chłopcem, który był dla mnie jak brat. Muszę natomiast przyznać, że urósł. I wyprzystojniał. Jednak to, co lubiłam w nim najbardziej, zostało. Jego rozwichrzone, blond włosy.
-Urosło ci co nie co Shiz - Joshua wypuścił mnie i uśmiechnął się szelmowsko.
-Haha, bardzo śmieszne - odparłam i pokazałam mu język.
-Widzę, że komuś się tutaj riposta wyostrzyła - powiedział.
-Widzę, że kogoś się coraz bardziej żarty trzymają - szturchnęłam go w ramię.
-Za to mnie uwielbiasz - no tak, zapomniałam dodać, że uwielbia się ze mną przekomarzać.
-Możliwe - oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Ooo, a co tam chowasz? - blondyn z ciekawością patrzył na zawartość mojej torby.
-Tutaj akurat płyty.
-Mogę zajrzeć.
-Jasne.
-MUCC, Nu'Est, Girls Generation, Yousei Teikoku, On/Off, Maiko Fujita... Nic się nie zmieniłaś. Japonia, czyż nie? - szeroko się uśmiechnął.
-Japonia i Korea mądralo - droczyłam się z nim.
-Szczegół.
Powygłupialiśmy się jeszcze trochę. Zdaliśmy relację z naszych lat rozłąki. Nie zauważyliśmy nawet, że już jest po 17:00.
-Późno już - powiedziałam.
-Nie przesadzajmy - Joshua był pełen energii.
-Zapomniałeś już chyba, że ja dopiero co przyleciałam.
-Mam pomysł. Zróbmy razem podwieczorek. To cię na pewno rozrusza.
-Ech, najwyraźniej nie mam nic do gadania.
Zeszliśmy do kuchni. Joshua szukał w lodówce przydatnych składników, a ja starałam się znaleźć inne użyteczne przedmioty.
-Zrobimy naleśniki - oznajmił chłopak i spojrzał w moją stronę.
-Nie mów, że ty... - byłam zdziwiona.
-Tak! Jak mógłbym zapomnieć o tym, że je uwielbiasz? - najwyraźniej był zadowolony. Zresztą ja też. To wspaniałe, że zapamiętał nawet taką błahostkę.
-W takim razie ty zajmij się ciastem, a ja będę smażyć.
-Tak jest szefowo! - odpowiedział ochoczo i zajął się swoją pracą.
-Tak w ogóle, to kiedy przyleciałeś?
-Wczoraj. Myślałem, że ktoś już tu będzie, ale wylądowałem sam. Jak zwykle się ze wszystkim śpieszę.
-Hehe, to prawda. Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy. Chociaż sądzę, że to trochę niesamowite. W końcu z tylu ludzi w naszych szkołach to akurat my zostaliśmy wybrani.
-Nazwijmy to przeznaczeniem - Joshua wydawał się szczęśliwy.
-Niech ci będzie - odparłam.
-Teraz moja kolej na zadawanie pytań. A więc, jak ci się tutaj podoba? Podejrzewam, że najbardziej jesteś zachwycona pokojem.
-I nie mylisz się. Jednak wszystko inne również wywarło na mnie piorunujące wrażenie. Nikt mi nie powiedział o takich bajerach.
-Moja pierwsza reakcja była niemal identyczna.
-Dobra, gotowe - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Co jak co, ale naleśniki to ja potrafię robić.
Wraz z Joshuą przenieśliśmy się do stołu. Trzeba przyznać, że nawet talerze były tu najwyższej jakości.
-A więc smacznego - powiedział blondyn.
-Smacznego - odpowiedziałam.
Po skończonym podwieczorku oznajmiłam, że idę odpocząć. Byłam padnięta. Chłopak już dłużej mnie nie zatrzymywał i powiedział, że wpadnie później.
Kiedy tylko znalazłam się w swoim pokoju od razu puściłam sobie playlistę moich ulubionych piosenek i opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w poszczególne słowa.
To naprawdę Joshua. Stał tutaj, był ze mną. Tak mi go brakowało. Po tym jak się wyprowadził, nie widzieliśmy się całe pięć lat. Wprawdzie pisaliśmy do siebie, ale po jakimś czasie kontakt się urwał. Byliśmy w końcu jeszcze dziećmi. Traktowałam go jak członka rodziny. Był dla mnie kimś bardzo ważnym. Praktycznie wychowywaliśmy się razem. Zawsze mnie bronił i bawił się ze mną, gdy byłam smutna. Cieszę się, że prawie nic się nie zmienił. Nadal był tym czułym, opiekuńczym chłopcem, który był dla mnie jak brat. Muszę natomiast przyznać, że urósł. I wyprzystojniał. Jednak to, co lubiłam w nim najbardziej, zostało. Jego rozwichrzone, blond włosy.
-Urosło ci co nie co Shiz - Joshua wypuścił mnie i uśmiechnął się szelmowsko.
-Haha, bardzo śmieszne - odparłam i pokazałam mu język.
-Widzę, że komuś się tutaj riposta wyostrzyła - powiedział.
-Widzę, że kogoś się coraz bardziej żarty trzymają - szturchnęłam go w ramię.
-Za to mnie uwielbiasz - no tak, zapomniałam dodać, że uwielbia się ze mną przekomarzać.
-Możliwe - oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Ooo, a co tam chowasz? - blondyn z ciekawością patrzył na zawartość mojej torby.
-Tutaj akurat płyty.
-Mogę zajrzeć.
-Jasne.
-MUCC, Nu'Est, Girls Generation, Yousei Teikoku, On/Off, Maiko Fujita... Nic się nie zmieniłaś. Japonia, czyż nie? - szeroko się uśmiechnął.
-Japonia i Korea mądralo - droczyłam się z nim.
-Szczegół.
Powygłupialiśmy się jeszcze trochę. Zdaliśmy relację z naszych lat rozłąki. Nie zauważyliśmy nawet, że już jest po 17:00.
-Późno już - powiedziałam.
-Nie przesadzajmy - Joshua był pełen energii.
-Zapomniałeś już chyba, że ja dopiero co przyleciałam.
-Mam pomysł. Zróbmy razem podwieczorek. To cię na pewno rozrusza.
-Ech, najwyraźniej nie mam nic do gadania.
Zeszliśmy do kuchni. Joshua szukał w lodówce przydatnych składników, a ja starałam się znaleźć inne użyteczne przedmioty.
-Zrobimy naleśniki - oznajmił chłopak i spojrzał w moją stronę.
-Nie mów, że ty... - byłam zdziwiona.
-Tak! Jak mógłbym zapomnieć o tym, że je uwielbiasz? - najwyraźniej był zadowolony. Zresztą ja też. To wspaniałe, że zapamiętał nawet taką błahostkę.
-W takim razie ty zajmij się ciastem, a ja będę smażyć.
-Tak jest szefowo! - odpowiedział ochoczo i zajął się swoją pracą.
-Tak w ogóle, to kiedy przyleciałeś?
-Wczoraj. Myślałem, że ktoś już tu będzie, ale wylądowałem sam. Jak zwykle się ze wszystkim śpieszę.
-Hehe, to prawda. Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy. Chociaż sądzę, że to trochę niesamowite. W końcu z tylu ludzi w naszych szkołach to akurat my zostaliśmy wybrani.
-Nazwijmy to przeznaczeniem - Joshua wydawał się szczęśliwy.
-Niech ci będzie - odparłam.
-Teraz moja kolej na zadawanie pytań. A więc, jak ci się tutaj podoba? Podejrzewam, że najbardziej jesteś zachwycona pokojem.
-I nie mylisz się. Jednak wszystko inne również wywarło na mnie piorunujące wrażenie. Nikt mi nie powiedział o takich bajerach.
-Moja pierwsza reakcja była niemal identyczna.
-Dobra, gotowe - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Co jak co, ale naleśniki to ja potrafię robić.
Wraz z Joshuą przenieśliśmy się do stołu. Trzeba przyznać, że nawet talerze były tu najwyższej jakości.
-A więc smacznego - powiedział blondyn.
-Smacznego - odpowiedziałam.
Po skończonym podwieczorku oznajmiłam, że idę odpocząć. Byłam padnięta. Chłopak już dłużej mnie nie zatrzymywał i powiedział, że wpadnie później.
Kiedy tylko znalazłam się w swoim pokoju od razu puściłam sobie playlistę moich ulubionych piosenek i opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w poszczególne słowa.
"[...]Dare ka ga kimi no koto usotsuki to yonde
Kokoro nai gotoba de kizutsuke otoshite mi
Sekai no kimi no koto wo shinjiotomo setsuni
Ikaranai kaneru wo kaze seatta shintemo
Watashi wa kimi dake no mikata ni nareru yo[...]"*
-To prawda - pomyślałam - Joshua zawsze wierzył tylko mi, był ze mną, bronił mnie. To zdecydowanie jeden z najcenniejszych przyjaciół jakich mam. Żałuję, że tyle lat się z nim nie widziałam. Mam wręcz wyrzuty sumienia, ponieważ szczerze mówiąc prawie o nim zapomniałam.
Zagłębiając się coraz bardziej w tekst piosenki, nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero nad ranem. Zauważyłam, że przykrył mnie kocem oraz wyłączył muzykę. To na pewno Joshua. Jest taki troskliwy. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i zrobić śniadanie w ramach podziękowań. Kiedy się w końcu ogarnęłam w znakomitym humorze zeszłam do kuchni.
-Już wstałaś śpiochu? - usłyszałam wesoły głos.
-Nie mów mi, że robisz śniadanie... - byłam załamana.
-Oczywiście, że tak - odparł mi zadowolony blondyn.
-A miałam taki dobry plan...
-Jaki?
-Chciałam coś przyrządzić, żeby ci podziękować za wczoraj.
-Nie trzeba. Przecież wiesz, że i bez tego bym to zrobił - uśmiechnął się.
-Właśnie w tym problem. Nigdy nie wiem jak ci się odwdzięczyć - całkowicie straciłam cały zapał na dzisiejszy dzień.
-Ale ja wiem. Chodź ze mną zwiedzić miasto. Już wczoraj miałam ochotę to zrobić, ale uznałem, że samemu to nie to samo.
-Jasne. To kiedy wychodzimy?
-Najpierw zjedz, a potem o tym pomyślimy.
Po "przyswojeniu" paru naprawdę dobrych kanapek, postanowiliśmy wyjść od razu. Pobiegłam tylko szybko na górę, żeby zabrać do torebki najważniejsze rzeczy. Zauważyłam, że mam dwa nieodebrane połączenia od rodziców, Muszę do niech zadzwonić jak tylko wrócę. na pewno się martwią.
-Jestem gotowa - krzyknęłam schodząc.
-No to idziemy.
Pogoda była dziś przepiękna. Postanowiliśmy nie używać autobusów ani niczego w tym stylu. W sumie to i tak nie znaliśmy francuskiego. Szliśmy sobie spokojnym spacerkiem. Muszę przyznać iż Loire to cudowne miasto. Znajduje się tu niewiele zabytków, jednak to tylko dodaje mu uroku. Kierowaliśmy się do centrum, przynajmniej tak twierdziły znaki. Zaczynało mi się tu coraz bardziej podobać.
-Spójrz, Shiz! Budka z lodami. Chodź. Ja stawiam - Joshua pociągnął mnie za sobą - To co bierzesz?
-Naprawdę nie musisz... - czułam się zawstydzona.
-Przestań! Możesz wybrać jedną gałkę. Nie krępuj się.
-W takim razie wezmę jabłko...
-Dwa razy po jednej gałce o smaku jabłkowym proszę.
Chwilę później spacerowaliśmy po parku zajadając się lodami.
-Miałam ci się odwdzięczyć, a tymczasem ty jeszcze za mnie płacisz, super - powiedziałam zażenowana.
-To, że tu ze mną przyszłaś wystarczająco mnie usatysfakcjonowało - poczochrał mnie po włosach.
-Ech, nigdy z tobą nie wygram.
-I tej zasady się trzymaj.
Czas płynął nam naprawdę szybko. Mieliśmy się już zbierać, gdy nagle podszedł do nas chłopak w czerwonych włosach.
-Ej, wy! Nie widzieliście może dużego, ciemnobrązowego psa? Miał obrożę z ćwiekami i plakietkę i imieniem Demon.
-Nie, sorry - odpowiedział mu Joshua.
-@#%^& - z ust czerwonowłosego poleciało soczyste przekleństwo.
-Kastiel, znalazłem go - powiedział ze stoickim spokojem kolorowooki chłopak w jakimś staromodnym ubraniu - Złapała go jakaś dziewczynka i nie chciała mi go oddać. Trochę mi zajęło wytłumaczenie jej sytuacji.
-Dzięki Lys. Już myślałem, że go nie znajdziemy. A ty co odwalasz? Wiesz jak się o ciebie martwiłem kundlu ?- rock'owiec wrzeszczał na psa, ale w jego oczach było widać ulgę.
-Przeprasza, gdzie moje maniery. Nazywam się Lysander Corse. Bardzo mi miło - dziwnie ubrany chłopak podszedł do mnie i ucałował moją dłoń. Z Joshuą wymienił uścisk ręki - Skoro już po wszystkim to będziemy się zbierać. Dowidzenia.
-Cześć - odpowiedziałam chórem z przyjacielem.
-Dziwny koleś - powiedziałam kiedy odeszli.
-Ten drugi nie lepszy. Jak można mieć czerwone włosy? - blondyn był poirytowany.
-Ech, w każdym bądź razie my też powinniśmy już wracać.
Pół godziny później byliśmy już w domu. Coś mi jednak nie pasowało. Zauważyłam, że Joshua również wyglądał na zaniepokojonego.
-Gdzie wy byliście?! Martwiłam się o was - z salonu wybiegła przestraszona Julia.
-Byliśmy na mieście. Chcieliśmy się trochę rozejrzeć. Nie mówiłaś, że wpadniesz - chłopak się zdziwił.
-W sumie racja. To miała być niespodzianka. Przywiozłam wam nowych współlokatorów. Teraz jest już was komplet. Chłopcy chodźcie tutaj.
Do holu weszło trzech chłopaków mniej więcej w naszym wieku. Jeden szczególnie zwrócił moją uwagę. Miał różowe włosy. Rozumiecie to? RÓŻOWE!
-Mam nadzieję, że sobie poradzicie. Ja już muszę zmykać. Ach, Shizuko, mam dla ciebie złe wieści. Będziesz musiała z nimi wytrzymać, ponieważ jakimś dziwnym trafem do projektu nie została wylosowana żadna inna dziewczyna. Nie martw się jednak, będę cię wspierać - mówiąc to Julia puściła do mnie oczko i wyszła.
-Co?! - pomyślałam sobie - Kogo oni chcą ze mnie zrobić? Siedemnastolatka sama z trzema chłopakami pod jednym dachem. No po prostu świetnie!
-Siema! Ale się złożyło. Niezła akcja - z zamyślenia wyrwał mnie głos Joshua.
-Racja stary! Jednak ja tam wcale nie narzekam - odpowiedział mu najwyższy z nowo przybyłych.
-Dobra, chcę wam kogoś przedstawić. To Shiz, moja przyjaciółka jeszcze z czasów dzieciństwa. To o niej tyle wam opowiadałem.
-To wy się znacie? - byłam co najmniej zdziwiona.
-Teoretycznie jesteśmy w jednym klubie koszykówki. Trzymamy się razem, ale mniejsza z tym. Teraz przedstawię ci chłopaków. Ten najniższy w glanach to Mike. - Joshua sprytnie zmienił temat.
-Naprawdę grasz w kosza? - zdezorientował mnie jego wzrost.
-Tak, a nawet więcej. Jest kapitanem! - zamiast Mike'a odpowiedział mi Joshua.
-Och, przepraszam... - miałam nadzieję, że nie byłam czerwona jak burak.
-Spoko, ludzie często się mylą - odparł "malutki".
-No to lećmy dalej. Ten w różowych włosach to Dave, ale wołamy na niego Sweetie. Pewnie już się domyślasz dlaczego.
-Jesteście okropni Josh! Obgadywać mnie przy takiej śliczności - obruszył się Dave.
-Łapy precz od Shiz! - blondyn się zjeżył.
-Spoko, spoko, luzik - w odpowiedzi dostał szturchańca w ramię.
-Ech, nieważnie... Ostatni i zarazem najwyższy jest Jeremie, który uwielbia gotować.
-Serio? Ja jedyne co potrafię zrobić to naleśniki...
-To nie takie trudne. Mam wiele książek na ten temat, gdybyś chciała się podszkolić.
-Dzięki, byłoby super!
Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas i staraliśmy się poznać coraz lepiej. Dowiedziałam się, że Dave ma kolekcję kucyków Pony... Ja muszę to zobaczyć! Zapowiada się naprawdę ciekawy rok. A Wy co o tym sądzicie?
Tulę cieplutko,
Shiz
*"[...]Nawet, jeśli ktoś nazwie Cię kłamcą
I spróbuje zranić słowami
Nawet, jeśli świat usiłuje
Przyodziać Ci koronę z cierni
Nie usiłując w Ciebie wierzyć
Mogę wziąć Twoją stronę, tylko Twoją[...]"
-Guilty Crown, OP 1 (tłumaczenie - AnimeShinden)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym razem rozdział zdecydowanie szybciej niż poprzedni xD Mam nadzieję, że tak już zostanie :)
Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się co robię w przerwach między rozdziałami zapraszam na mojego aska, tam możecie się dowiadywać wszystkiego na bieżąco --------------------> http://ask.fm/TheShizOff
Do następnego ^^
-Już wstałaś śpiochu? - usłyszałam wesoły głos.
-Nie mów mi, że robisz śniadanie... - byłam załamana.
-Oczywiście, że tak - odparł mi zadowolony blondyn.
-A miałam taki dobry plan...
-Jaki?
-Chciałam coś przyrządzić, żeby ci podziękować za wczoraj.
-Nie trzeba. Przecież wiesz, że i bez tego bym to zrobił - uśmiechnął się.
-Właśnie w tym problem. Nigdy nie wiem jak ci się odwdzięczyć - całkowicie straciłam cały zapał na dzisiejszy dzień.
-Ale ja wiem. Chodź ze mną zwiedzić miasto. Już wczoraj miałam ochotę to zrobić, ale uznałem, że samemu to nie to samo.
-Jasne. To kiedy wychodzimy?
-Najpierw zjedz, a potem o tym pomyślimy.
Po "przyswojeniu" paru naprawdę dobrych kanapek, postanowiliśmy wyjść od razu. Pobiegłam tylko szybko na górę, żeby zabrać do torebki najważniejsze rzeczy. Zauważyłam, że mam dwa nieodebrane połączenia od rodziców, Muszę do niech zadzwonić jak tylko wrócę. na pewno się martwią.
-Jestem gotowa - krzyknęłam schodząc.
-No to idziemy.
Pogoda była dziś przepiękna. Postanowiliśmy nie używać autobusów ani niczego w tym stylu. W sumie to i tak nie znaliśmy francuskiego. Szliśmy sobie spokojnym spacerkiem. Muszę przyznać iż Loire to cudowne miasto. Znajduje się tu niewiele zabytków, jednak to tylko dodaje mu uroku. Kierowaliśmy się do centrum, przynajmniej tak twierdziły znaki. Zaczynało mi się tu coraz bardziej podobać.
-Spójrz, Shiz! Budka z lodami. Chodź. Ja stawiam - Joshua pociągnął mnie za sobą - To co bierzesz?
-Naprawdę nie musisz... - czułam się zawstydzona.
-Przestań! Możesz wybrać jedną gałkę. Nie krępuj się.
-W takim razie wezmę jabłko...
-Dwa razy po jednej gałce o smaku jabłkowym proszę.
Chwilę później spacerowaliśmy po parku zajadając się lodami.
-Miałam ci się odwdzięczyć, a tymczasem ty jeszcze za mnie płacisz, super - powiedziałam zażenowana.
-To, że tu ze mną przyszłaś wystarczająco mnie usatysfakcjonowało - poczochrał mnie po włosach.
-Ech, nigdy z tobą nie wygram.
-I tej zasady się trzymaj.
Czas płynął nam naprawdę szybko. Mieliśmy się już zbierać, gdy nagle podszedł do nas chłopak w czerwonych włosach.
-Ej, wy! Nie widzieliście może dużego, ciemnobrązowego psa? Miał obrożę z ćwiekami i plakietkę i imieniem Demon.
-Nie, sorry - odpowiedział mu Joshua.
-@#%^& - z ust czerwonowłosego poleciało soczyste przekleństwo.
-Kastiel, znalazłem go - powiedział ze stoickim spokojem kolorowooki chłopak w jakimś staromodnym ubraniu - Złapała go jakaś dziewczynka i nie chciała mi go oddać. Trochę mi zajęło wytłumaczenie jej sytuacji.
-Dzięki Lys. Już myślałem, że go nie znajdziemy. A ty co odwalasz? Wiesz jak się o ciebie martwiłem kundlu ?- rock'owiec wrzeszczał na psa, ale w jego oczach było widać ulgę.
-Przeprasza, gdzie moje maniery. Nazywam się Lysander Corse. Bardzo mi miło - dziwnie ubrany chłopak podszedł do mnie i ucałował moją dłoń. Z Joshuą wymienił uścisk ręki - Skoro już po wszystkim to będziemy się zbierać. Dowidzenia.
-Cześć - odpowiedziałam chórem z przyjacielem.
-Dziwny koleś - powiedziałam kiedy odeszli.
-Ten drugi nie lepszy. Jak można mieć czerwone włosy? - blondyn był poirytowany.
-Ech, w każdym bądź razie my też powinniśmy już wracać.
Pół godziny później byliśmy już w domu. Coś mi jednak nie pasowało. Zauważyłam, że Joshua również wyglądał na zaniepokojonego.
-Gdzie wy byliście?! Martwiłam się o was - z salonu wybiegła przestraszona Julia.
-Byliśmy na mieście. Chcieliśmy się trochę rozejrzeć. Nie mówiłaś, że wpadniesz - chłopak się zdziwił.
-W sumie racja. To miała być niespodzianka. Przywiozłam wam nowych współlokatorów. Teraz jest już was komplet. Chłopcy chodźcie tutaj.
Do holu weszło trzech chłopaków mniej więcej w naszym wieku. Jeden szczególnie zwrócił moją uwagę. Miał różowe włosy. Rozumiecie to? RÓŻOWE!
-Mam nadzieję, że sobie poradzicie. Ja już muszę zmykać. Ach, Shizuko, mam dla ciebie złe wieści. Będziesz musiała z nimi wytrzymać, ponieważ jakimś dziwnym trafem do projektu nie została wylosowana żadna inna dziewczyna. Nie martw się jednak, będę cię wspierać - mówiąc to Julia puściła do mnie oczko i wyszła.
-Co?! - pomyślałam sobie - Kogo oni chcą ze mnie zrobić? Siedemnastolatka sama z trzema chłopakami pod jednym dachem. No po prostu świetnie!
-Siema! Ale się złożyło. Niezła akcja - z zamyślenia wyrwał mnie głos Joshua.
-Racja stary! Jednak ja tam wcale nie narzekam - odpowiedział mu najwyższy z nowo przybyłych.
-Dobra, chcę wam kogoś przedstawić. To Shiz, moja przyjaciółka jeszcze z czasów dzieciństwa. To o niej tyle wam opowiadałem.
-To wy się znacie? - byłam co najmniej zdziwiona.
-Teoretycznie jesteśmy w jednym klubie koszykówki. Trzymamy się razem, ale mniejsza z tym. Teraz przedstawię ci chłopaków. Ten najniższy w glanach to Mike. - Joshua sprytnie zmienił temat.
-Naprawdę grasz w kosza? - zdezorientował mnie jego wzrost.
-Tak, a nawet więcej. Jest kapitanem! - zamiast Mike'a odpowiedział mi Joshua.
-Och, przepraszam... - miałam nadzieję, że nie byłam czerwona jak burak.
-Spoko, ludzie często się mylą - odparł "malutki".
-No to lećmy dalej. Ten w różowych włosach to Dave, ale wołamy na niego Sweetie. Pewnie już się domyślasz dlaczego.
-Jesteście okropni Josh! Obgadywać mnie przy takiej śliczności - obruszył się Dave.
-Łapy precz od Shiz! - blondyn się zjeżył.
-Spoko, spoko, luzik - w odpowiedzi dostał szturchańca w ramię.
-Ech, nieważnie... Ostatni i zarazem najwyższy jest Jeremie, który uwielbia gotować.
-Serio? Ja jedyne co potrafię zrobić to naleśniki...
-To nie takie trudne. Mam wiele książek na ten temat, gdybyś chciała się podszkolić.
-Dzięki, byłoby super!
Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas i staraliśmy się poznać coraz lepiej. Dowiedziałam się, że Dave ma kolekcję kucyków Pony... Ja muszę to zobaczyć! Zapowiada się naprawdę ciekawy rok. A Wy co o tym sądzicie?
Tulę cieplutko,
Shiz
*"[...]Nawet, jeśli ktoś nazwie Cię kłamcą
I spróbuje zranić słowami
Nawet, jeśli świat usiłuje
Przyodziać Ci koronę z cierni
Nie usiłując w Ciebie wierzyć
Mogę wziąć Twoją stronę, tylko Twoją[...]"
-Guilty Crown, OP 1 (tłumaczenie - AnimeShinden)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym razem rozdział zdecydowanie szybciej niż poprzedni xD Mam nadzieję, że tak już zostanie :)
Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się co robię w przerwach między rozdziałami zapraszam na mojego aska, tam możecie się dowiadywać wszystkiego na bieżąco --------------------> http://ask.fm/TheShizOff
Do następnego ^^