Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział VI - "Nowy początek"

 Minęło parę dni od mojego przybycia tutaj. Dowiedziałam się, że Dave, Mike oraz Jeremie są starsi ode mnie i Joshua o rok. Odważni są skoro w klasie maturalnej postanowili wziąć udział w takim projekcie. Ponadto dzisiaj rozpoczyna się rok szkolny. Jestem z siebie dumna, ponieważ udało mi się wstać nawet przed czasem. Byłam już wyszykowana i właśnie schodziłam na śniadanie, gdy nagle usłyszałam krzyk.
-Co się dzieje?! - jak najszybciej zaczęłam biec w stronę hałasu.
-To katastrofa, KATASTROFA! - wrzaski się nasilały.
-O co chodzi? - zauważyłam wychodzącego z pokoju Jeremiego. Chyba się nie wyspał, bo cały czas przecierał oczy.
-Nie wierzę, nie wierzę... Zapomniałem mojej odżywki do włosów! - Dave był zrozpaczony.
-A ty znowu o tym... - w drzwiach pojawili się Mike i Joshua.
-Myślałam, że coś się stało! - odparłam poirytowana.
-Skoro już po krzyku to ja może pójdę przygotować śniadanie. Jakieś specjalne życzenia?
-Ja raczej nie, ale może ci pomóc? Wyglądasz jakbyś się nie wyspał... - zaproponowałam.
-Wręcz przeciwnie! Dlaczego tak sądzisz? - uśmiechnął się przyjaźnie.
-Cały czas przecierasz oczy.
-Ach, to dlatego, że... 
-Że?
-Przez przypadek prysnąłem sobie w nie dezodorantem i teraz trochę mnie szczypią... - odparł zawstydzony.
 Mimowolnie zaczęłam się śmiać. Jeremie popatrzył na mnie i również wybuchnął śmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że można być aż tak nieuważnym! Chociaż jeżeli miałabym patrzeć na siebie to raz zdarzyło mi się nie zauważyć słupa telefonicznego, gdy pisałam z Roxaną. To była dla mnie naprawdę porządna lekcja.
-Widzę, że oboje jesteśmy niezwykle ogarnięci - powiedziałam wciąż jeszcze się śmiejąc.
-Swój zawsze pozna swego - Jeremie wyglądał na zadowolonego.
 Po zjedzeniu śniadania i ostatnich poprawkach wszyscy wyszliśmy przed dom, aby poczekać na dowóz. Okazało się, że będzie nas podwoził szofer, który odebrał mnie z lotniska. Julia natomiast pojedzie z nami tylko dzisiaj, aby pomóc nam pozałatwiać wszystkie formalności.
-Wsiadać! Wsiadać! Chyba nie chcecie się spóźnić - poganiała nas kobieta 
-Joshua, czy ty zawsze musisz się tak rozpychać?! - Mike był "nieco" zdenerwowany.
-To nie moja wina, że Dave poprawia włosy! - blondyn też nie wydawał się być zbyt szczęśliwy.
-Zamknijcie się, bo w ogóle nie mogę się skupić na czytaniu! - Jeremie natomiast zgłębiał tajniki kulinarne.
-Chłopcy, uspokójcie się. Może postaram się o większy samochód skoro wam tak ciasno? Shizuka jakoś nie narzeka - Julia próbowała załagodzić sytuację.
-Nie, nie trzeba... - koszykarze wydawali się być lekko zawstydzeni swoim zachowaniem.
-Jeżeli chodzi o ciebie, moja droga, to rozmawiałam z twoimi rodzicami. Dzwonili do mnie - francuska zwróciła się w moją stronę.
-Coś się stało? - byłam co najmniej zdziwiona.
-Nie, ale są bardzo zaniepokojeni faktem, iż jesteś jedyną dziewczyną w naszym projekcie. Są również oburzeni tym, że mieszkasz z czwórką chłopców.
-Ach tak, rozmawiałam z nimi na ten temat. Delikatnie mówiąc, nieco się zdenerwowali. Mam nadzieję, że nie powiedzieli niczego głupiego... - chciałam się zapaść pod ziemię.
-Ależ nie. Nie martw się. Uspokoiłam ich nieco, ale dla pewności postanowili cię odwiedzić. Przylecą za dwa tygodnie.
-Twoi rodzice Shiz? - Joshua był najwyraźniej zaciekawiony.
-Taaa... - mruknęłam zażenowana.
-Dlaczego masz taką minę? Oni są naprawdę w porządku!
-Chyba trochę źle ich zapamiętałeś...
-Przesadzasz! Osobiście ich przywitam - blondyn wyszczerzył się.
-Jeżeli chodzi o sprawy formalne związane ze szkołą to nie musicie się niczym martwić. Postaram się dzisiaj pozałatwiać resztę rzeczy z panią dyrektor. Podręczniki oraz wszelkie przybory macie już ułożone w swoich szafkach.
-Czad! - podsumował Dave.
-Właśnie dojeżdżamy. Oto Słodki Amoris - Julia wskazała nam dłonią niezbyt duży, ale za to piękny budynek szkoły.
-Wow... - usłyszałam za sobą cichy zachwyt Jeremiego, który na chwilę podniósł głowę znad swojej książki.
-Chodźcie za mną - blondynka już zmierzała do głównego wejścia.
 Weszliśmy do środka oszklonymi drzwiami. Korytarz był zapełniony szafkami oraz różnymi ogłoszeniami. Wisiał już nawet plakat wyborczy. Na przewodniczącego kandydował niejaki Nataniel Blanc. Hmm... Ciekawe. Rozglądałam się na wszystkie strony. Nie zauważyłam nawet kiedy się zatrzymaliśmy przed gabinetem dyrektorskim.
-Witam was bardzo serdecznie. Jak mniemam jesteście grupą uczniów z wymiany? - przywitała nas niska kobieta w różowym stroju. Mimo, że wcale nie wyglądała bardzo staro, miała siwe włosy. Dziwne...
-Tak pani dyrektor. To moi tegoroczni podopieczni.
-Zapewne jesteście pojętną młodzieżą, dlatego też mam propozycję. Poszukajcie głównego gospodarza. Powiedzcie, że ja was przysyłam, aby oprowadził was po szkole. Ja w tym czasie pozałatwiam z Julią resztę formalności. Nie jest to zbyt ciekawe, uwierzcie mi. Na pewno sobie poradzicie - posłała w naszą stronę przyjazny uśmiech.
-Oczywiście - odparł Dave i wyszedł na korytarz. Wszyscy poszliśmy w jego ślady. Jednak żadne z nas nie wiedziało gdzie mamy teraz iść.
-I co teraz? - byłam nieco zirytowana.
-Idziemy gdziekolwiek. No przecież nie będziemy tu tak sterczeć - zadecydował Joshua.
-Patrzcie! Tam jest jakaś dziewczyna w rudych włosach - zauważył Jeremie.
-Hej, czy mogłabyś nam pomóc? Szukamy Nataniela, głównego gospodarza szkoły - blondyn od razu przeszedł do sedna sprawy.
-Jasne! Jeżeli chcecie to mogę was nawet tam zaprowadzić. Jesteście uczniami z wymiany?
-Tak, mam na imię Joshua. Ten dziwny w różowych włosach to Dave. Obok niego stoi Mike, a jeszcze dalej Jeremie. Dziewczyna w niebieskich włosach to Shizuka.
-Ja jestem Iris. Miło mi was poznać - rudowłosa uśmiechnęła się do nas - Mam nadzieję, że zostaniemy dobrymi koleżankami Shizuko.
-Mów mi Shiz - odwzajemniłam uśmiech.
-Super! Chodźcie za mną.
 W trakcie drogi Iris opowiedziała nam wiele ciekawostek na temat szkoły. Dowiedziałam się między innymi, że jest tutaj dziewczyna, która ma dosyć starszego chłopaka. Jednak oboje są podobno bardzo sympatyczni.
-To tutaj. Przykro mi, ale muszę już uciekać. Niedługo rozpocznie się apel. Oczywiście pani dyrektor kazała mi przygotować część mowy. Cóż... do później!
-Jeszcze raz wielkie dzięki. Powodzenia! - krzyknęłam do odchodzącej dziewczyny.
-No to wchodzimy? Chyba, że wolicie sobie postać - Mike chyba zaczynał się denerwować. Ciekawe o co mu chodzi...
-Shiz wchodzi pierwsza. W końcu główny gospodarz to facet. Zniewoli go swoim uśmiechem i sprawa załatwiona - różowowłosy był najwyraźniej bardzo zadowolony ze swojego pomysłu.
-Nawet nie ma takiej opcji! - Joshua się wkurzył.
-Nie mam nic przeciwko wejściu jako pierwsza, ale na pewno nie będę się głupio szczerzyć do jakiegoś obcego kolesia - powiedziałam, a następnie energicznie otworzyłam drzwi do pokoju gospodarzy. Nagle po drugiej stronie rozległ się huk i donośny krzyk.
-Ała! To bolało... - usłyszałam dosyć przyjemny męski głos - Kto tam?
-Przepraszam, jesteśmy uczniami z wymiany - na podłodze siedział blondyn o miodowych oczach schludnie ubrany w białą koszulę z niebieskim krawatem oraz eleganckie spodnie. Próbował się podnieść, jednak szło mu to dosyć opornie. Wokół niego leżały porozrzucane papiery.  Na moją twarz wypłynęły rumieńce. Dlaczego to zawsze ja coś zrobię nie tak?!
-Nic nie szkodzi, wejdźcie - w końcu udało mu się wstać - Jestem Nataniel. Miło mi was poznać.
 Po kolei przedstawiliśmy się chłopakowi. Cały czas towarzyszyło mi uczucie, że gdzieś już go widziałam...
-Podejrzewam, że pani dyrektor kazała wam tutaj przyjść, abym was oprowadził po szkole?
-Tak, jeżeli oczywiście nie sprawi ci to problemu - Jeremie starał się być bardzo uprzejmy.
-Nie ma sprawy - odpowiedział z uśmiechem. Całkiem fajny był...
 Najpierw zajrzeliśmy do klasy A. Następnie obeszliśmy salę gimnastyczną (która nawiasem mówiąc była naprawdę imponujących rozmiarów) ogród, dziedziniec, a na koniec udaliśmy się do klasy B. Nataniel niestety nie mógł pokazać nam więcej, ponieważ niedługo miała rozpocząć się oficjalna część rozpoczęcie roku szkolnego. Kiedy odszedł do swojego pokoju, zaczęliśmy się kierować w stronę dziedzińca, gdzie miała się odbyć uroczystość. Niewiele później usłyszeliśmy znajomy głos.
-Witam wszystkich bardzo serdecznie na rozpoczęciu roku szkolnego w szkole Słodki Amoris. Szczególnie chciałam powitać grupę uczniów ze Stanów Zjednoczonych, która w tym roku będzie tutaj uczęszczać. Prosiłabym, abyście ciepło przyjęli nowych przyjaciół. Zapraszamy was na środek - Iris posłała nam szeroki uśmiech, który mówił sam za siebie. Już rozumiem o co chodziło jej z tą "przemową".
 My natomiast staliśmy jak wryci. Żadne z nas nawet nie drgnęło.
-No chodźcie! Nie wstydźcie się! - zachęcała nas dziewczyna.
 Pierwszy wyszedł Dave, który szczerzył się do wszystkich. Za nim poszedł Joshua, który pociągnął mnie za sobą. Miałam ochotę go zabić. Za nami jakby od niechcenia wyszli Jeremie i Mike.
 Staliśmy tam jak debile i nie wiedzieliśmy co zrobić. Pani dyrektor zaczęła ciągnąć długi monolog, gdy nagle wszyscy usłyszeli warkot silnika. Z wściekle czerwonego motoru zsiadł chłopak o równie dzikim kolorze włosów. Gdy zdjął kask, byłam w szoku...
-Chłopak z parku... - wyszeptałam.
 Kastiel, bo z tego co pamiętam tak miał na imię chłopak, nie przejął się apelem i wszedł do szkoły jakby nigdy nic.
-Charakterek to ma niezły - skwitował całą scenę Dave.
-... I tak oto pragnę powitać rok szkolny 2015/2016. Życzę wam wszystkim kolejnych cudownych wspomnień związanych z liceum, w szczególności wam. - mówiąc to dyrektorka zwróciła się w naszą stronę - Do zobaczenia moi kochani. Możecie się rozejść.
 Po wszystkim podbiegła do nas uśmiechnięta Iris.
-Cieszę się, że mogłam was powitać zarówno osobiście jak i oficjalnie. Mam nadzieję, że się dogadamy. Z językiem angielskim nie mam problemów, ale z matmą idzie mi już nieco gorzej... - powiedziała nieco zawstydzona dziewczyna.
-Nie przejmuj się, Mike jest dobry z tego przedmiotu. W razie problemów uderzaj do niego - Joshua chyba chciał wkurzyć wkurzyć chłopaka, który i tak był dzisiaj nie w nastroju.
-Jasne, nie ma problemu - odparł niezbyt wesoło.
-Dzięki! Bardzo miło mi się z wami rozmawia, ale niestety muszę już iść. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia przed jutrzejszym dniem.
-Nie ma za co. Do jutra! - krzyknęłam do odchodzącej dziewczyny.
 Gdy mieliśmy już powiadomić Julię, że możemy wrócić do domu, nagle z budynku wyszedł zdenerwowany czerwonowłosy chłopak.
-Nie muszę się ciebie słuchać głupi gospodarzyku! Jesteś zdrowo popieprzony - wrzeszczał.
-Owszem, nie musisz, ale rozmowa z panią dyrektor to już co innego...
-Naprawdę masz nierówno pod sufitem. Takie argumenty to sobie wsadź w...
-No słucham? Gdzie? - Nataniel wydawał się być nieco zirytowany całą tą sytuacją, lecz pomimo tego zdobył się na sarkastyczny uśmiech w kierunku Kastiela.
-Zaraz zdejmę ci z twarzy ten uśmieszek - rock'owiec nie wytrzymał i rzucił się na blondyna. W jego oczach widniała furia.
-Ej, przestańcie! - Joshua postanowił zareagować.
-Daj spokój... - próbowałam go odciągnąć od zamieszania.
-Ty też chcesz oberwać? - Kastiel obdarzył Joshua morderczym spojrzeniem.
-Słuchaj, nie mam zamiaru się z tobą bić. Ale zaraz... ty nie jesteś przypadkiem tym chłopakiem, który szukał psa w parku? Kastiel, prawda?
-A więc miałam rację...
-To wy... - chłopak spojrzał teraz również i na mnie.
-Co tu się dzieje? Natanielu, czy ja dobrze widzę? Zapraszam panów do gabinetu. - Nagle z wnętrza szkoły wyłoniła się pani dyrektor - Wy natomiast możecie już wracać - tym razem zwróciła się do nas.
-Kurwa... - zdążyłam jeszcze tylko usłyszeć niezbyt subtelne przekleństwo Kastiela. Czuję, że to będzie ciężki rok szkolny. Może ktoś mnie wspomoże?

                                                                                                                    Tulę mocno,        
                                                                                                                                    Shiz
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Oj, to dopiero była przerwa! Jeżeli ktokolwiek czyta moje dodatkowe wypociny w postaci "krótkich" notek pod rozdziałam, ten wie, że to niepierwszy raz xD
Jednak teraz mam jawne wytłumaczenie, iż to egzaminy gimnazjalne. Pochwalę się cichutko, że liczę na około 80% z historii i WOS-u, huehue. A może ktoś również pisał? Jeżeli tak to pochwalcie się swoimi przewidywalnymi wynikami :)
Poza tym moim postanowieniem środkoworocznym jest to, iż rozdziały będą się pojawiać w każdą środę (mam wtedy mało lekcji, a co za tym idzie można pisać chociażby w szkole :D).
Do zobaczenia niedługo (mam nadzieję, że wytrwam w swoim postanowieniu) ^^
     

7 komentarzy:

  1. No i gdzie ten next?
    Myślę, że nie zaginęłaś jak:
    -Ewa,
    -Venir,
    - I Bella
    ~Alice~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaginęłam, haha xD
      Mam już trochę nowego rozdziału, więc myślę, że będzie dobrze xD

      Usuń
    2. Uffff.... A już myślałam :D
      No dodawaj go szybko.

      Usuń
  2. Hej..... słuchaj Zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi sie spodobał, wiec czekam na szybkiego nexta. !

    OdpowiedzUsuń
  3. Zginęłaś? Ja nie mogę...foch!

    OdpowiedzUsuń
  4. :,,c czemu zaginęłaaaaaaś! A ten blog jest bardzo fajny, super się czyta i oryginalny pomysł. Mam nadzieję, że tu wrócisz i dokończysz to co zaczęłaś... Pozdrawiam cieplutko ♥
    ~Elizabeth~
    Weny i czasu życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładnie piszesz szkoda, że zaginęłaś hehe no ale naprawdę ładnie piszesz :)
    Zapraszam:
    http://uwiezionasercem.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń